Blogger Templates

January 28, 2014

a kysz!!



Dzisiaj będzie krótko. I nie dlatego, że już późno a post jest pisany 'od ręki' (a może inaczej - nie wiem, zmęczona po pracy jestem). Z niektórymi typami trzeba się rozprawić raz a dobrze. I pożegnać w otchłaniach kosza na śmieci. Jutro środa - przyjadą panowie z Remondisu i zabiorą te takie... niedobre rzeczy.

Carmex przewija się przez blogosferę że ho ho. Występuje w różnych wersjach i smakach. Późną jesienią moje usta zaczynają być bardziej wymagające, więc postanowiłam się w niego zaopatrzyć. Wybrałam wersję bez smaku, ponieważ wydawała mi się najbardziej bezpieczna pod względem ewentualnego przykrego smaku/zapachu.

Na plus sztyftu - jest zabezpieczony, więc nie musimy się obawiać, że kupiliśmy produkt otwierany a co gorsza użyty. Rozmiar również na plus. Można go spokojnie schować do kieszenie, torebki czy kosmetyczki. I tu niestety kończy się to, co dobre.
W miarę używania to już (w moim przypadku) katastrofa. Zapach bardzo intensywny, nieprzyjemny. O ile to jeszcze mogłabym przeżyć, tak to co robił z ustami - zdecydowanie nie. Na początku używania czułam chłodzenie i mrowienie. Nie ukrywam - byłam zdziwiona, ponieważ przy żadnym innym produkcie pielęgnacyjnym do ust nie odczuwałam takiego efektu. Nawilżenie ust? Było, ale bardzo minimalne. Niestety po dłuższym czasie używania miałam wrażenie, że usta są pokryte nieprzyjemną warstwą. Skojarzenie jedno - jakbym smarowała usta klejem.

Tak więc Carmexowi dziękuję i nigdy już do niego nie wrócę.
Na szczęście z pomocą przyszedł mi balsam ukręcony przez Patrycję.



Drugi "bohater" dzisiejszego wpisu do GRAFFITI 3D od Bielendy. Wcześniej używałam kremów tej firmy, więc się skusiłam.

Wg producenta pomaga kręconym włosom poprawić ich naturalny skręt oraz zyskać na objętości. Naturalnie kręconych włosów co prawda nie mam, więc stosowałam je na włosy nawinięte na wałki. Umyte i lekko osuszone włosy spryskiwałam, nawijałam i albo szłam spać (jeśli stosowałam ją w tygodniu), albo podsuszałam suszarką (w weekend w ciągu dnia). Początkowo loki rzeczywiście wyglądały ładniej. Były sprężyste, nie były obciążone, ładniej się układały. Jednak po jakimś czasie włosy bardzo mi się przesuszyły. Musiałam używać głęboko nawilżających masek, żeby doprowadzić je do ładu.

No ale jako że kręconowłosa nie jestem, postanowiłam oddać mgiełkę kuzynce, której włosy mają delikatny skręt. No i co? Na początku też było dobrze. No właśnie - na początku. Im dalej w las, tym gorzej. Kuzynka niestety również przesuszyła sobie włosy.



20 comments:

  1. Mam bardzo podobne odczucia odnosnie carmexu, nie rozumiem jego fenomenu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ukrywam, że właśnie ten fenomem podkusił mnie do zakupu.

      Delete
  2. Carmex ma swoich zwolenników i przeciwników. Taki kontrowersyjny kosmetyk ;) Ja należę do zdecydowanych przeciwników :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Możemy sobie podać ręce. :) Carmexowi mówię stanowcze nie.

      Delete
  3. Sztyftowego nie miałam, ale mam w tubce - klasyczny i wisniowy.
    Do klasycznego zapachu trzeba się przyzwyczaić. Do wiśniowego nie.
    Mrowi, bo mentol ma w sobie. ;) Ale mi pomaga, jak mam mega wysuszone(nie przesuszone, wysuszone czasem są potwornie) skórki, to czasem wystarczy polozyc na noc a rano wszystko ok. Dla mnie cudotwórca ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mrowienie mi nawet tak bardzo nie przeszkadzało. Niestety ta wersja zniechęciła mnie do Carmexu w ogóle i na pewno nie zdecyduję się na ponowny zakup.

      Delete
  4. Ja też nie przepadam za Carmexem, niestety nie nawilża moich ust i nie wiem czemu dziewczyny tak go chwalą ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mi co prawda udało się wyprowadzić usta 'na prostą', ale do Carmexu mam uraz.

      Delete
  5. Miałam klasyczny carmex w słoiczku i bleeeeh, więcej nie kupię :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na szczęście są i przyjemne rzeczy zapakowane w słoiczek. :)

      Delete
  6. Też nie rozumiem fenomenu Carmexu. Miałam kilka podejść (chciałam wypróbować różne wersje) i za każdym razem byłam rozczarowana i zła na siebie, że dałam mu kolejną szansę. Wszystkie po około dwóch tygodniach używania lądowały w śmietniku.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wytrzymałam troszkę dłużej, ale i tak won z nim. I nigdy więcej.

      Delete
  7. Problem z carmexem jest taki, ze na krotka mete ten mentol przynosi ulge. Ale na dluzsza mete, wysusza jeszcze bardziej. Wiec trzeba wiecej carmexu uzywac. I znowu - na krotka mete - ulga. Na dluzsza mete - przesuszenie. Kiedys w Consumer Report (juz jakies 2 dekady temu) bylo nawet przypuszczenie, ze to sciema producentow balmow do ust, zeby ludzi uzaleznic od ich uzywania. Zapytalam sie mojego dermatologa co o tym mysli, i wedlug niego najlepszy i tanszy produkt na zniszczone i spierzchniete usta to zwykly olejek z witamina E. A dla ochrony poleca najzwyklejsza na swiecie, bez zadnych dodanych bajerow, wazeline. Przyznam, ze niezle sie zdziwilam, ale zaczelam uzywac. Do olejku z witamina E ciezko bylo sie przyzwyczaic, ale sie zmusilam do codziennego smarowania przed snem. Rezultaty byly niesamowite.
    Przed wyjsciem na dwor smaruje usta Vaseline Intensive Lip Care (wersja bez smaku i bez koloru) i z wynikow jestem bardzo zadowolona. Ale olejek i wazelina to tak malo kosmetycznie i romantycznie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale coś w tym uzależnieniu od używania balsamów do ust jest. Smarujesz, skóra się przyzwyczaja i po jakimś czasie wiadomo, kiedy balsam zniknie/wchłonie się/przestanie działać, więc odruchowo smarujesz usta kolejny raz. I tak niewiadomo ile razy dziennie. No a potem zużywasz tych balsamów więcej, niż zakładałaś.
      Wazeliny nie używałam, za to olej awokado tak (na noc). Pomógł, usta były w lepszym stanie. Teraz używam NUXE'a.

      Delete
  8. Dobrze, że nie wydałaś dużo pieniążków na te buble. Carmex miałam jeden raz i więcej nie zamierzam. Mam Lip Conditioner z Maca i jestem bardzo zadowolona.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niby nie. Ale to zawsze jakaś kwota, do której możnaby trochę dołożyć i kupić to, co używam teraz.

      Delete
  9. ja zużyłam już 2 opakowania Carmexu i bardzo go lubię, zapach czy mrowienie mi nie przeszkadza ale teraz mam masełka i chapStick i muszę się nimi zająć :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nad chapStickiem myślałam, ale jakoś nie mogłam go wrzucić do koszyka. :)

      Delete
  10. Miałam kiedyś Carmex i był niezły, ale jakoś mnie nie ciągnie do powrotu do niego :-)
    A tego czegoś od Bielendy nie próbowałam :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przy Bielendzie nawet nie warto się zatrzymywać. :|

      Delete

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...