Dzisiaj nie azjatycko, ale równie przyjemnie jeśli chodzi o pielęgnację ciała. :)
Balsamy do ciała lubię bardzo i zawsze jakiś w łazience stoi. Miewałam z nimi różne doświadczenia i kiedy dostałam ten, niezbyt entuzjastycznie do niego podeszłam. Bo to w różowym opakowaniu, i Soraya, która do tej pory dobrze mi się nie kojarzyła. ALE muszę się pokajać i przyznać, że kosmetyku nie powinno oceniać się po opakowaniu.
Seria "Piękne ciało" składa się z 4 balsamów:
- wyszczuplająco-antycellulitowego z wyciągiem z różowego pieprzu
- rozświetlająco-nawilżającego ze złocostymi drobinkami
- wygładzająco-nawilżającego z proteinami jedwabiu
- poprawiającego koloryt skóry z wyciągiem z orzecha włoskiego
W moje łapki dostał się ostatni z balsamów.
opis producenta:
Jedwabna formuła balsamu stworzona została dla kobiet o wyrafinowanym guście, ceniących komfort i zdrowy blask swojej skóry. Balsam dekoruje ciało, otula je i rozpieszcza. Poczuj się jak w swojej ulubionej sukience: atrakcyjna, zadbana, pewna siebie, piękna. (źródło)
Producent obiecuje nam efekt brązowienia dzięki ekstraktowi z orzecha włoskiego, nawilżenie za sprawą kwasu hialuronowego oraz wyszczuplenie. Co do trzeciego się za bardzo nie wypowiem, bo ja slim jestem z natury, ale co do dwóch pierwszych obietnic - jak najbardziej się odniosę.
skład
opakowanie: Klasyczne tubka wykonana z miękkiego plastiku. Można ją postawić na zamknięciu, dzięki czemu balsam nie osiądzie na ściankach. W razie potrzeby tubkę można przeciąć.
konsystencja: Lekka, przez co balsam łatwo rozprowadza się na skórze. Nie jest co prawda lejący, ale jest rzadszy niż balsamy np. Dove.
zapach: Według mnie przyjemny dla nosa - utrzymuje się na skórze jeszcze przez jakiś czas po aplikacji. Niestety nie jestem w stanie zidentyfikować, czym dokładnie pachnie.
pojemność: 200ml
cena: nieco ponad 13zł w drogeriach Rossmann, dostępny również w innych drogeriach/marketach
ogólna ocena:
Balsam od pierwszego użycie przypadł mi go gustu. To co najbardziej mi się w nim spodobało to szybkość, z jaką się wchłaniał. Nie lubię produktów, które długo się wchłaniają, a te które zostawiają na skórze filtr to kompletna porażka. Nie ma nic gorszego. A jeśli bierzemy szybki prysznic rano, to balsam taki jak ten od Sorayi jest jak znalazł. Łatwo rozprowadza się na skórze - nie mylić ze ślizganiem się i zostawianiem smug. Co to, to nie. Z tym balsamem tego nie uświadczymy. Szybko się wchłania, dzięki czemu nie musimy bać się o poplamienie ubrań. Przyjemnie pachnie po aplikacji.
A co z obietnicami? Rzeczywiście nawilża - skóra jest gładka, delikatna, przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam co prawda efektu brązowienia, ale przy regularnym stosowaniu balsam poprawił koloryt mojej skóry. Szczególnie na nogach, które mam niczym córka młynarza. A slim effect? No cóż - to chyba raczej chwyt marketingowy niż obietnica, którą ten balsam może spełnić.
Mogę się przyczepić do wydajności - żeby nie było do końca różowo. ;] Przy codziennym używaniu wystarczył mi na nieco ponad dwa tygodnie. Jak to możliwe przy takiej konsystencji? Nie wiem - to tajemnica Sorayi.
Niemniej pomimo wady wydajności na pewno kupię go ponownie. :) Popatrzę tylko najpierw, czy nie ma go gdzieś w promocji. ;)
Dawno już nic nie miałam z tej firmy, ale podoba mi się grafika na opakowaniu :)
ReplyDeleteJa po którymś z kremów dawno nie sięgałam po ich produkty. A ten balsam to była miła niespodzianka. Grafika przyciąga oko - to fakt. :)
DeleteNiby tylko detal ;) ale jakoś tak inaczej, przyjemniej :))
DeleteKobiety to wzrokowcy (a przynajmniej ja), co jest wykorzystywane przez producentów. ;)
DeleteCo ci się nie podoba w różowym? :P ;)
ReplyDeleteOj wszystko, ale zostawiam go tobie. ;]
Delete